Wspaniałą rzeczą w życiu jest możliwość spełniania swoich
marzeń. Jednym z nich była wyprawa do Wenecji, w mojej głowie zarysowana jako
miejsce zadumy i romantycznych spotkań. Czar prysł z dniem postawienia nogi w
samej Wenecji :).
Tłumy ludzi i skupienie wszystkich narodów świata :) ostatnio widziałam w
Izraelu przy „Ścianie Płaczu”. Jakie było moje zaskoczenie i żal. Skośne oczy,
turbany i wszystkie domieszki melaniny, to rzecz podobno tu normalna.
Sama Wenecja mimo wszystko jest bardzo urokliwa. To miasto
na wyspie zapiera dech swą konstrukcją, małymi uliczkami i architektonicznym
wzornictwem.
Szybkim marszem, centrum Wenecji możemy przejść w 20 minut,
lecz wczytywanie się w aspekty historyczne zajmuje ponad 4 godziny.
 Same dopłynięcie do
Wenecji to wielkie wyzwanie. Człowiek spodziewa się romantycznych gondoli, o
widzi wodny pośpiech jak na autostradzie A4.

Wenecja jest miastem wielokulturowym i wielowyznaniowym.
Podlegające historycznie pod władzę Rzymu. Powstała na bagnistych wyspach,
połączonych licznymi kanałami, gdzie transport odbywa się gondolami, tramwajami
wodnymi oraz pieszo. Wszystkie środki transportu to wielkie wyzwanie.
Wenecja jest najbardziej znanym we Włoszech ośrodkiem
turystycznym i kulturalnym, zapisanym na liście światowego dziedzictwa
UNESCO.
Miejsca, które warto było zobaczyć, przebijając się przez
tłumy i 40- sto stopniowym upale, to Plac Św. Marka z Bazyliką (ze
szczątkami Św. Marka, opiekuna Wenecji), Most Westchnień (oddający
pamięć wzdychającym skazańcom, przechodzącym w kierunku więzienia), Pałac
Dożów (siedziba władz), wieża zegarowa
Źródła:
Zdjęcia: Cebrail










